W mglisty dzień z wody dobiega głęboki, rezonansowy dźwięk: klaksony tankowców, które przez Narrows zmierzają w kierunku portów handlowych nowojorskiego portu. Znajdujemy się w Bay Ridge na Brooklynie, dzielnicy niższej klasy średniej o bogatych włoskich i irlandzkich korzeniach, więc możesz liczyć na fenomenalną pizzę w Campanii, światowej klasy pignoli i cannoli w Paneantico oraz doskonały koktajl z whiskey i bananem w Kitty Kiernans. Ale patrząc uważnie, w tutejszej tkaninie można również wyłowić wątki greckie, rosyjskie i hiszpańskie.
Język, który usłyszysz na ulicy lub w barze, to głównie angielski, ale coraz częściej słyszysz dźwięki arabskiego, z silną obecnością egipskiego. Jest to pragmatyczna dzielnica z przełomu XX i XXI wieku, zbudowana na planie siatki. Czasami brudna, z drogami, które są naprawiane co kilka lat bez wyraźnego powodu (choć to odpowiada lokalnym firmom budowlanym, więc lepiej nie zadawać pytań) i z utrzymującym się wspomnieniem starej Europy w powietrzu.
Nad panoramą góruje most Verrazzano Narrows, łączący Brooklyn z najmniejszą z 5 bliźniaczych dzielnic tworzących NYC - Staten Island - i, co za tym idzie, z New Jersey. Z lotu ptaka, Verrazzano, najdłuższy most wiszący w USA, łączy Long Island - skrawek lądu rozciągający się około 200 km w głąb Atlantyku i zamieszkały przez 8 milionów ludzi, z czego 3 miliony na Brooklynie - z kontynentem amerykańskim.
Jest to również dom Davida Lavie: powieściopisarza, dramaturga, intelektualisty, blogera... i tłumacza. Davíd jest rzadkim gatunkiem w kręgach tłumaczy: prawdziwym dwukulturowcem. Słuchając go, nie sposób domyślić się, że jest Rosjaninem. Jego akcent jest bezbłędny, środkowo-atlantycki, z lekką domieszką samogłosek nowojorskich, ale kiedy chce, może przejść w akcent brooklyński, tak silny (słomkowy?), że można by pomyśleć, że znalazłeś się w filmie Scorsese.
To niezła podróż dla kogoś, kto urodził się jako Gennady Pritsker w 1976 roku, w żydowskiej społeczności w Odessie, słynnym mieście wypoczynkowym nad Morzem Czarnym. Jako młody radziecki pionier, z czerwoną chustką na głowie, od 6 roku życia intensywnie uczył się angielskiego. Jego rodzice pierwotnie chcieli wyjechać w 1979 r., ale fakt, że dopiero w 1987 r. mogli wyruszyć do Nowego Jorku, dał młodemu lingwiście szansę na dogłębne przyswojenie rosyjskiej kultury, muzyki i rytmów języka do 11 roku życia, na tyle głęboko, że pozostał on fascynujący jeszcze długo po przeprowadzce do USA.
Po przyjeździe do Nowego Jorku był jeszcze na tyle młody, że mógł oglądać kreskówki, więc dorastał, chłonąc kulturę od bardzo wczesnego wieku. Jedynym etapem, który go ominął, były rymowanki dla przedszkolaków!
Przez cały okres dorastania Davíd utrzymywał przywiązanie do rosyjskiej kultury, instynktownie tłumacząc na rosyjski wszystko, co widział lub słyszał po angielsku. Do czasu ukończenia studiów, przez dekadę wykonywał w głowie ten rodzaj tłumaczenia. Potem był już tylko mały krok w kierunku zastosowania tego w finansach, prawie, medycynie i informatyce w późniejszym życiu. Po drodze zaczął również tłumaczyć poezję: zadanie niemożliwe do wykonania, ale coś, co on sam określa jako święty obowiązek każdego, kto ma talent językowy i intymny dostęp do więcej niż jednej wielkiej kultury.
Wahadło nadal wahało się między dwiema kulturami - Davíd wrócił do Rosji jako 21-latek, zaraz po studiach, aby odzyskać język i kulturę. Ku swojemu przerażeniu, mieszkańcy Moskwy zwrócili uwagę na jego południowy akcent, co bardzo go zabolało, więc ciężko pracował nad ujednoliceniem swojej wymowy. Teraz, gdy tylko się odezwie, uchodzi za Moskwianina - do tego stopnia, że jego własna matka była znana z tego, że żartowała sobie z jego akcentu. Do dziś, gdy tylko zidentyfikuje jakiś pozornie obraźliwy element, zabiera się do pracy nad jego usunięciem; na ulicach rosyjskiej stolicy może go wyróżniać tylko strój.
I dziś, kiedy chce powrócić do tej mentalnej i językowej przestrzeni, w której spotyka ludzi o podobnych poglądach i filozofuje o życiu, Davíd może zwrócić się do grupy rosyjskojęzycznych przyjaciół w pobliżu, podczas gdy kilku członków jego rodziny nadal mieszka w tej samej dzielnicy, w niewielkiej odległości od siebie. Literatura rosyjska jest stale obecna w jego życiu.
Około siedem lat temu, przygotowując się do podróży do Izraela, były Giennadij zdecydował się na przyjęcie bardziej hebrajsko brzmiącego imienia Davíd (które wymawia po europejsku, jak DaVEED). Nazwisko pojawiło się w tym samym roku - nie było prostego tłumaczenia dla toponimicznego imienia Pritsker, więc Davíd wybrał imię, które po starohebrajsku oznacza "Lew" i którego brzmienie mu się spodobało. Ma ono również tę dodatkową zaletę, że po francusku oznacza "życie", bien sûr...
Ulubione godziny pracy Davida to popołudnie i wieczór, czasem noc. Jak wielu tłumaczy freelancerów, pracuje w domu, co pozwala mu gotować większość tego, co je: w większości jest to dieta wegetariańska, z domieszką owoców morza. Jak każdy szanujący się Rosjanin, jest wielkim smakoszem herbaty. A pomiędzy kolejnymi etapami pracy? Co godzinę kilka minut rozciągania za biurkiem, na macie do jogi w kształcie jajka - idealne miejsce do kontemplacji jego dwóch ulubionych cytatów, jednego autorstwa Alberta Einsteina: "Wszystko powinno być tak proste, jak to tylko możliwe, ale nie prostsze", oraz drugiego autorstwa Olivera Wendella Holmesa Jr: "Nie dałbym figi za prostotę po tej stronie złożoności, ale oddałbym życie za prostotę po drugiej stronie złożoności".
Większość jego klientów to klienci lokalni, z siedzibą w USA, chociaż w przeszłości podział był mniej więcej 50/50 pomiędzy lokalnych i międzynarodowych. Czasami musi pomóc klientom z Rosji pokonać barierę mentalną, że ktoś, kto mówi do nich w nieskazitelnym rosyjskim, może również tłumaczyć na nieskazitelny angielski, ale biblioteka referencji i próbek szybko rozwiewa wątpliwości. Siedziba w Nowym Jorku ma oczywiście ogromne znaczenie dla każdego, kto zajmuje się tłumaczeniami na język angielski, dlatego też projekty Ru-En stanowią ponad 90% pracy tłumaczeniowej Davida.
Jego związek z ProZ.com trwa już od kilku lat, zarówno jako tłumacza, jak i kierownika projektu. Chociaż obecnie jego praca polega często na redagowaniu manuskryptów - oczywiście jednojęzycznych - a także na pisaniu tekstów, to jego serce leży w tłumaczeniach. W przypadku redagowania i ghostwritingu to klient zatrudnia ciebie, co sprawia, że o wiele trudniej jest zwiększyć skalę działalności poprzez podwykonawstwo.
Wracając do odwiecznego tematu nauki języka i kultury, Davíd porównuje swoją mentalność do mentalności szpiega, zadając sobie pytanie: "Co musiałbym zrobić, żeby nie być zauważalnym, rzucającym się w oczy lub wyróżniającym się jako ktoś, kto nie pasuje do reszty?".
Być może coś z tego popędu jest w nas wszystkich, którzy kochamy języki i kultury, z których się wywodzą...
Translation Postcards są pisane dla ProZ.com przez Andrew Morrisa. Aby zamieścić artykuł, napisz do niego na andrewmorris@proz.com.
Ta seria przedstawia różne konteksty geograficzne, w których żyją tłumacze, oraz jak wygląda zwykły dzień pracy w każdym z tych miejsc. Chodzi o to, by pokazać, jak wygląda praca tłumacza i tłumaczenie na całym świecie.
Previous Translation Postcards:
1. Norhan Mahmoud w Kairze2
. Clare Clarke w Norwegii